Na zachodzie zmiany... NHL wraca!
Wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że kończy się lockout w NHL. Nowa umowa ma być zawarta na 10 lat, więc fani zamorskiego hokeja przez dekadę mogą spać spokojnie. Widać obecny moment był tym, w którym straty finansowe ze względu na odwołanie Ligi w tym sezonie, były by większe aniżeli pójście sobie na ustępstwa.
Co to oznacza dla polskiej ligi? Absolutnie nic. Wojtek Wolski skończył grać w Sanoku w pierwszej połowie grudnia. Zresztą nie ma się co oszukiwać – Kanadyjczyk polskiego pochodzenia nie był w najwyższej formie, 10 zdobytych przez niego punktów (3 gole i 7 asyst) w 9 meczach nie powala. Patrząc na dobre strony – pojawienie się zawodnika tego formatu sprawiło, że hokej zagościł na dłużej w mediach ogólnopolskich, powiało wielkim światem w środowisku – i kto wie, czy właśnie ten aspekt wizyty Wolskiego w naszym kraju nie był najważniejszy.
W zupełnie innej sytuacji są przedstawiciele bogatszych lig. Chociażby KHL straci kilka najjaśniej świecących gwiazd z Owieczkinem i Małkinem na czele, a niezwykle ważną kwestą jest, czy zawodnicy opuszczą Rosję przed czy po meczu gwiazd planowanym na przyszły weekend. Występujące na lockoutowych kontraktach gwiazdy niemal w komplecie obsadziły miejsca w pierwszych piątkach obydwu zespołów rywalizujących w All Stars Game.
Na koniec wątku zagranicznego jeszcze dwa pozytywne aspekty, które mnie osobiście bardzo ucieszyły. Okres świąteczno-noworoczny jest tradycyjnie obłożony dwiema hokejowymi ucztami: Mistrzostwami Świata U-20 Elity i dorosłym Spengler Cup rozgrywanym w Davos. Zacznijmy od tej drugiej imprezy. Tegoroczna edycja Pucharu zgromadziła kilkunastu zawodników z NHL. W klubach uczestniczących w turnieju grali między innymi Joe Thornton, Max Talbot, Cory Scheider, Marcel Goc, Dennis Seidenberg, Loui Eriksson, Patric Hornqvist, Patrick Kane i Jason Pominville, zaś o sile Kanady, która tradycyjnie uczestniczyła w turnieju jako jedyny zespół narodowy, decydować mieli Ryan Smyth, John Tavares, Jason Spezza, Patrice Bergeron i jeszcze kilku zawodników, których niedługo już zobaczymy na taflach najlepszej ligi świata. Turniej dla Klonowych liści nie rozpoczął się najlepiej, od porażki z Adler Mannheim, jednak każde kolejne spotkanie było czytelnym dowodem na wyższość Kanadyjczyków, zaś finałowe 7-2 z gospodarzami turnieju było doskonałą puentą świetnej gry, którą prezentowali podopieczni Douga Sheddena. Osobiście oglądałem niemal wszystkie spotkania (jak zwykle zresztą) i mogę z czystym sumieniem przyznać, że ten turniej o Puchar Spenglera był najlepszym od kilku lat.
Z kolei Mistrzostwa Świata zaszczyciło swoją kilku młodych (a już świetnych) hokeistów z Ryanem Nuggent-Hopkinsem na czele. Mecze stały na wysokim poziomie, a imprezę, po raz kolejny, przegrali Kanadyjczycy. Zespół klonowego liścia po pięciu zwycięstwach w latach 2005-2009, od czterech lat pozostaje bez końcowego sukcesu, a należy pamiętać, że Mistrzostwa do lat 20 w Kanadzie cieszą się popularnością większą aniżeli turnieje dorosłej Elity. Co więcej, w tym roku młodzi Kanadyjczycy nie zdobyli nawet medalu, co w zasadzie jest dla nich narodową klęską.
Czymże jednak są te problemy wobec naszych, polskich? Wróćmy zatem na nasze krajowe podwórko. W lidze, bez cienia wątpliwości rządzi Sanok. Co jednak dziwne, krezusi polskiego hokeja oddali Puchar Polski, który dzierżyli od dwóch lat. W turnieju finałowym lepsze okazało się JKH Jastrzębie, a hokeiści z Podkarpacia nie zachwycali swoją grą ani w finale, ani w półfinale. Wielu będzie pamiętać kontrowersyjną decyzję o anulowaniu bramki po strzale Fojtika z Cracovii w pierwszej serii rzutów karnych meczu półfinałowego. Czy zatem w PLH możemy spodziewać się Mistrza innego niż Sanok? Szczerze wątpię. Sanoczczanie w obecnych rozgrywkach dysponują zdecydowanie najmocniejszą i najbardziej wyrównaną kadrą i wyjątkowo mało realnym jest, by ktoś mógł im zagrozić.
Na koniec hokej młodzieżowy, i zarazem bardzo dobra informacja. Nasza reprezentacja do lat 20 wydostała się ze światowej trzeciej ligi i w grudniu tego roku zagra na bezpośrednim zapleczu elity. To bardzo dobry wynik drużyny prowadzonej przez rosyjskiego trenera Andrieja Parfionowa. Polacy, mając w Doniecku za rywali Ukrainę, Kazachstan, Wielką Brytanię, Włochów i Chorwatów, wygrali cztery z pięciu spotkań, a na czele klasyfikacji strzelców znalazło się trzech biało-czerwonych: Kacper Guzik, Filip Starzyński i Adam Domogała. Miejmy nadzieję, że ten turniej to dobry prognostyk na przyszłość. Wydaje się, że Parfionow jest w końcu odpowiednim człowiekiem na stanowisku szefa drużyn młodzieżowych. Przed oceną jego pracy wypada jednak jeszcze poczekać, przynajmniej do wiosennych Mistrzostw U-18, które zostaną rozegrane w Tychach. Ja z kolei bym sobie życzył, by trenerzy klubowi odważniej stawiali na młodzież, zaś nasi młodzi zwycięzcy z Doniecka nie osiedli na laurach i szybko stali się znaczącymi postaciami w swoich klubach. Kto wie, może w końcu wyrwiemy się z magicznego kręgu tych samych nazwisk, a o sile dorosłej kadry w niedługim czasie zaczną stanowić Guzik ze Starzyńskim?
اشتراک در فیس بووک اشتراک در توویتر MySpace اشتراک در