Dla mnie nasza wygrana w ubiegłym finale MŚ, choćby ze względu na siły obu ekip i spodziewane taktyki, była logiczna i naturalna, więc przy stanie 1:0 dla nas po dwóch tercjach już w myślach byłem pewien triumfu, ale nie wiem jakim trafem stało się inaczej.
Jeszcze gdy nasz bramkarz, Wilhelm Róg, po dwóch tercjach miał dość sporo tych strzałów wybronionych i miał czyste konto, to mając w głowie to, że im dalej w mecz, to przy takiej postawie będzie bronił jeszcze pewniej, to tym bardziej uważałem, że się już nic nie stanie, jednak jakimś trafem tę parę nam w 3 tercji odebrało, choć nie powinno.
Podobnie, biorąc pod uwagę hokej i moje MŚ, było 3 sezony temu w walce o brąz z Białorusią. Też prowadziliśmy 2:0, też inicjatywa była nasza, ale znowu nam parę odcięło gdzieś w drugiej połowie spotkania i niestety, bez triumfu.
Mnie najbardziej wkurza w tej grze to, że od tego elementu losowego czasem jakby za dużo zależało...