Adam Małysz skończył karierę, skoki narciarskie zostały.
Dla większości z nas, wieść o odejściu Adama był wiadomością straszną. Duża część z nas, w tym ja, nie pamięta pewnie nawet dziejów tej dyscypliny sprzed Adama. A jeśli pamięta, to pewnie tyle, że Polacy byli baaardzo słabi. Dlatego też, często słychać było głosy, że bez naszego najlepszego skoczka, Polacy z walczących o 3 miejsce w Pucharze Narodów zaczną znów walczyć o czołową ósemkę.
No a wtedy przyszedł początek sezonu i wszystko zweryfikował. Kamil Stoch zajął 4 miejsce w Kuusamo, 3 w Lillehammer na normalnej skoczni (i 48 na dużej niestety), 15 i 13 pozycje w Harrachovie oraz 12 i 2 w Engelbergu. Razem daje mu to 248 punktów i 7 miejsce w ogólnej klasyfikacji Pucharu Świata. A trener Kruczek mówi, żę dopiero jego ostatni skok w Szwajcarii był bezbłędny. Drugi z naszych kadrowiczów, czyli Piotr Żyła zajął 19 miejsce w Kuusamo, 11 w Lillehammer na K-90 i 7 na K-120, 19 i 25 w Harrachovie oraz 16 i 42 w Engelbergu. Daje mu to 105 punktów i 15 miejsce w PŚ.
Z pozostałych reprezentantów punktował tylko Maciek Kot zajmując 19 pozycję w pierwszym z norweskich konkursów (12 punktów i 46 miejsce). Dużo lepiej od Maćka spisuje się jednak Stefan Hula, tylko że on najlepsze skoki oddaje w kwalifikacjach(bywał w nich w pierwszej 10), a w konkursach już 3 razy był na 33 miejscu. Dawid Kubacki, Janek Ziobro, Krzysiek Miętus i Marcin Bachleda skakali na razie dużo gorzej i skoki na poziomie tych słabych Stefana były u nich raczej takimi dobrymi.
I tak oto, patrząc na szóstkę skoczków opisanych w tym drugim akapicie, ku mojemu zdziwieniu zaczęto mówić o tym, jak to Polacy są beznadziejni?! Ku mojemu zdziwieniu, bowiem gdyby nie Adam Małysz byłby to najlepszy start sezonu dla Polaków od czasów Piotra Fijasa i Stanisława Bobaka. Polacy zajmują co prawda 7 pozycję w Pucharze Narodów, ale tylko przez drużynówke w Kuusamo, w której Japończycy mieli dużo szczęścia do warunków i wskoczyli na podium. Patrząc tylko na zawodników zdobyliśmy 365 punktów, a Japończycy - 229. W naszym zasięgu są też Czesi do których tracimy 17 punktów, a w przyszłości powinnyśmy też powalczyć ze Słowenią, która ma co prawda 263 punkty więcej niż my, ale aż 200 z nich zdobyła dzięki lepszym zawodom drużynowym.
Wartym zauważenia jest też fakt, że w Pucharze Kontynentalnym dobrze spisują się Olek Zniszczoł i Tomek Byrt. Prawdopodobnie ten pierwszy pojechałby na PŚ już do Harrachova i Engelberga, gdyby w tym czasie nie były jedyne zawody w CoC'u na skoczni przyszłych Mistrzostw Świata Juniorów. Teraz ten pierwszy oficjalnie ma już jechać na Turniej Czterech Skoczni, a i ten drugi może pojechać, jeśli na Mistrzostwach Polski będzie przed innymi Polakami starającymi się o wyjazd na ten prestiżowy turniej.
Patrząc na ostatnie sezony odejście Adama Małysza oraz słabsza forma Simona Ammana w tym sezonie, oznaczałoby praktycznie całkowitą dominację Austriaków. Po pierwszych konkursach i takie głosy dało się słyszeć wśród fanów skoków narciarskich. I w sumie tak to może wyglądać przy 1 miejscu Andreasa Koflera, 3 Gregora Schlierenzauera, 5 Thomasa Morgensterna i 10 Martina Kocha przeciwko 2 miejscu Andersa Bardala, 4 Richarda Freitaga, 6 Severina Freunda, 7 Kamil Stoch, 8 Romana Koudelki i 9 Roberta Kranjca.
Wartym zauważenia jest, że żaden z tych skoczków nie ma równej, stabilnej, ‘"mistrzowskiej" formy. Nawet Andreas Kofler miał ten słabszy konkurs w Harrachowie z szczęśliwą 18 pozycją. Szczęśliwą, bo na wcześniejszych treningach 2 razy nie doskoczył do 80 metra. Najbliżej równej formy jest Gregor Schlierenzauer, ale na razie wygląda na to, że w trudnych momentach przegrywa z samym sobą. 3 razy prowadził po pierwszej serii, a tylko raz wygrał i to tak, że z przewagi 10 punktów zrobiła się przewaga 1 punktu.
Dlatego też wcale bym się nie zdziwił, gdyby pod koniec sezonu w czołowej szóstce nie było żadnego Austriaka. Bardal, Freitag, Freund, Stoch, Koudelka i Kranjec. Realne? Moim zdaniem tak. I kto wie, czy następne sezony nie będą już zupełnie zdominowane przez Norwegów, Niemców, albo koalicję Słowiańską: Polska-Czechy-Słowenia-Rosja. Każdy z tych krajów ma potencjał, pytanie pozostaje, czy go wykorzysta?
Bardzo nie chciałbym o tym wspominać, ale jak już piszę o skokach to i o tym muszę. Chodzi mi teraz oczywiście o skoczków z Finlandii. Ojczyzna takich skoczków jak Janne Ahonen, Matti Nykänen czy Arri-Pekka Nikola przeżywa teraz kryzys. Matti Hautamäki, skoczek który w sezonach 2001/2002 i 2004/2005 zajął 3 miejsce w PŚ, w tym sezonie zdobył na razie 29 punktów. Janne Happonen, 8 zawodnik sezonu 2007/08, który wrócił w końcu na skocznie po wielu kontuzjach, punktów uzbierał - 50. Anssi Koivuranta, zdobywca Kryształowej Kuli w Kombinacji Norweskiej sprzed 2 lat - 84. Olli Muotka nie zapunktował ani razu. W konkursach drużynowych nie weszli ani razu do 2 serii. Pozostaje im tylko życzyć powrotu do zdrowia Ville Larinto, chociaż i w tym przypadku nikt nie wie, jak będzie skakał młody Fin po takiej kontuzji.
****
A teraz, zostawiając już skoki narciarskie, które jak widać i bez Adama Małysza trzymają się całkiem dobrze, w imieniu całej redakcji Magazynu PP, życzyć wam wszystkich Wesołych Świąt Bożego Narodzenia, wspaniałego Sylwestra i Szczęśliwego Nowego Roku. I miłego (z wiadomych powodów) oglądania Turnieju Czterech Skoczni.
Zdieľaj na Facebooku Zdieľaj na Twitteri Zdieľaj na MySpace