Selecione um país: |
![]() |
Polônia |
Jak podaje serwis 90minut.pl, Eugen Polanski odrzucił zaproszenie do reprezentacji Polski. Sztab szkoleniowy naszej kadry prowadził rozmowy z piłkarzem 1.FSV Mainz. 24-latek nie chce występować w biało-czerwonych barwach.
Zobacz również
- Nie chcę grać w polskiej reprezentacji, to dla mnie jasne - cytuje piłkarza serwis 90minut.pl. Zawodnik swoją decyzję argumentuje tym, iż zbyt długo grał w reprezentacjach juniorskich Niemiec. Dodał również, że Franciszek Smuda pozostawił przed nim otwarte drzwi do naszej drużyny narodowej.
Według naszych informacji, Eugen już wcześniej odrzucał zaproszenia ze strony polskiej. Polanski posiada polskie i niemieckie obywatelstwo.
Zobacz również
- Nie chcę grać w polskiej reprezentacji, to dla mnie jasne - cytuje piłkarza serwis 90minut.pl. Zawodnik swoją decyzję argumentuje tym, iż zbyt długo grał w reprezentacjach juniorskich Niemiec. Dodał również, że Franciszek Smuda pozostawił przed nim otwarte drzwi do naszej drużyny narodowej.
Według naszych informacji, Eugen już wcześniej odrzucał zaproszenia ze strony polskiej. Polanski posiada polskie i niemieckie obywatelstwo.
wszystko ok gdyby nie "Franciszek Smuda pozostawił przed nim otwarte drzwi do naszej drużyny narodowej"

oszukuja,albo klub mu kazał tak powiedziac.Bo gdzies czytałem,że klub go sprzeda gdzies indziej gdy przyjmie zaproszenie do reprezentacji polski
Znalazłem ciekawy artykuł o meczu z Kamerunem .
Według Dariusza Dudki byliśmy dla Kamerunu równorzędnym rywalem i gdyby nie rażąca nasza nieskuteczność, skończyłoby się remisem 3-3. Maciej Iwański – komentator TVP – po pierwszej połowie bronił przegrywających 0-1 Polaków, by po 90 minutach dramatycznie pytać co dzieje się z naszą reprezentacją. Tymczasem w drugiej połowie nie zmieniło się nic – Polacy przez cały mecz byli o klasę gorsi od Kamerunu. Jednej z najsłabszych drużyn mundialu, która grała w eksperymentalnym składzie, w dodatku z tymczasowym trenerem. Okazało się, że jeden piłkarz znakomity i dziesięciu graczy przyzwoitych w zupełności wystarczy, by pognębić biało – czerwonych.
Od razu na wszelakich portalach i forach znów zaczęło pojawiać się nawracające zdanie, że polscy piłkarze to banda partaczy, z których nawet Mourinho czy Del Bosque nie ulepiłby graczy przynajmniej przyzwoitych. Odważę się zakwestionować tą tezę a nawet pójść dalej i stwierdzić, że od dawna polska piłka nożna nie miała takiego potencjału wśród piłkarzy ofensywnych. Lewandowski? Najlepszy wysunięty napastnik od czasów Juskowiaka i Kowalczyka, co powinien udowodnić w Dortmundzie. W środku pola dobrze prezentuje się Rafał Murawski a i Obraniak, powinien wypalić, jak pozostali koledzy będą nadążać za jego pomysłami na grę. Spójrzmy na skrzydła – jest Błaszczykowski, jest Sławomir Peszko, wreszcie są też Adrian Mierzejewski i Kamil Grosicki – cała czwórka powinna podczas polsko – ukraińskiego turnieju załapać się do meczowej kadry, a ostatni z wymienionych może też występować w ataku. A przecież jest też Ebi Smolarek, który niewykluczone, że w Polonii wypali, jest w Lechu Jacek Kiełb, który już niedługo może być lepszy od Peszki. Jest Artur Sobiech.
No właśnie – Sobiech. To klasyczny przykład, pokazujący co z opisywanym potencjałem robi Franciszek Smuda. Selekcjoner powoływał napastnika Polonii jedynie po to, żeby wprowadzać go na boisko na końcowe sekundy. Po co? - Żeby się ograł, żeby poczuł atmosferę wielkiego meczu – powie pewnie Smuda. Dziennikarze nie wierzą, słusznie doszukując się pewnych układów selekcjonersko – menadżerskich. A Sobiech przeciętnemu kibicowi kojarzy się przez to wszystko nie ze świetną gra w ubiegłym sezonie w Ruchu Chorzów, a z próbą wyżebrania koszulki od Fabregasa. Ale zostawmy Sobiecha. Na lewej flance „Franz”konsekwentnie stawiał na Macieja Rybusa, który w ubiegłym sezonie „grał” jak cała Legia, a i w kadrze niczym się nie wyróżnił, pomijając jedno udane kopnięcie do bramki Kanady. Wśród skrzydłowych, wymienionych akapit wyżej, w hierarchii Smudy Rybus ustępuje jedynie Błaszczykowskiemu, co nader ciężko zrozumieć.
Widać, że Smuda uważnie oglądał Mundial, słuchał też najwidoczniej wymądrzającego się w studio Jerzego Engela, bo w środowy wieczór ustawiał swój zespół niczym Maradona Argentynę. Najpierw posłał w bój jedenastu piłkarzy wprost stworzonych do gry klasycznym ustawieniem 4-4-2, kazał im jednak na murawie uformować choinkę. Efekt? Brożek, niczym Messi w RPA, schodził do środka próbował rozgrywać, następowały straty. A jak wiślak był w pierwszej linii, robił to Lewandowski, który Davidem Villą nie jest i gry na skrzydle czy w drugiej linii łatwo się nie nauczy. Szczyt wszystkiego nastąpił jednak w drugiej połowie, kiedy Franz zdjął Murawskiego i Dudkę, a na boisku w pewnej chwili znajdowało się czterech skrzydłowych. Młody Matuszczyk, niczym Mascherano u Maradony, był właściwie jedynym piłkarzem w środku i musiał mierzyć się tam z dwoma, trzema przeciwnikami. Z kolei Lewandowskiego wspierali kolejno – Rybus, Błaszczykowski, Peszko i Mierzejewski – dwóm ostatnim Franz kazał chyba ustawić się bardziej w środku, lecz wyglądało to przekomicznie. Cieszmy się, że przegraliśmy tylko 0-3. - Kamerun gra dużo lepiej niż na Mundialu – przekonywał telewidzów Iwański i chyba niestety sam wierzył w to, co mówi. Maćku, możemy cię zapewnić, że gdyby Eto'o i spółka zagrali jak przeciwko Danii, skończyłoby się z 1-7.
Od porządku swej pracy narzeka Smuda na brak klasowych obrońców i tutaj akurat wypada się z nim zgodzić. Tyle tylko, że i w tej kwestii czyni selekcjoner z sytuacji trudnej obraz nędzy i rozpaczy. Z lewą obroną rzeczywiście niewiele da się zrobić. Piotr Brożek? Przypomnijcie sobie Karabach. Kuba Wawrzyniak? Wolne żarty. Na prawej obronie widzimy na Euro Łukasza Piszczka, któremu może wyrosnąć konkurent w osobie Artura Jędrzejczyka z Legii. Na środku jest już minimalnie lepiej.
Każdy dość znający się na piłce Polak, oglądający ligowe zmagania, widzi wyraźnie, że Maciej Sadlok to urodzony, a przy tym naprawdę utalentowany środkowy obrońca, który na lewej stronie spisuje się o wiele gorzej. Duet stoperów Żewłakow – Sadlok wydaje nam się być jedynym względnie dobrym na tą chwilę rozwiązaniem na Euro 2012. Tymczasem obok „Żewłaka” wystawiany jest gość, który w rundzie wiosennej, obok Mateusza Kowalskiego, znacząco przyczynił się do spadku z ligi Piasta Gliwice. Teraz Kowalski pokazał co potrafi w dwumeczu z Karabachem, a Kamil Glik, bo o nim mowa, „popisał się” przy trzecim golu dla Kamerunu. - Brakuje im ogrania, muszą się dużo uczyć od bardziej doświadczonych piłkarzy – mówi o swoich młodych obrońcach Smuda. Ok „Franz” wszystko by się zgadzało, spójrz tylko, kto na pięć minut przed końcem Glika ośmieszył – 18-letni Aboubakar, który jeszcze trzy miesiące temu grał w lidze kameruńskiej.
Transfer obrońcy Piasta do włoskiego Palermo to jedna z najbardziej absurdalnych transakcji w dziejach polskiego futbolu. Może Sycylijczycy będą zmuszeni sprzedawać niektóre mecze i po prostu chcą mieć piłkarza, który w tego typu spotkaniach będzie mógł po prostu grać swoje? Może jak w skeczu Monty Pythona chcą pokonać rywali dowcipem, prezentując najsłabszego obrońcę świata? Ciężko doprawdy zrozumieć naiwność włoskich działaczy, bo przecież Glik, ani za dobrze się nie ustawia, ani nie gra jakoś doskonale głową, o wprowadzaniu piłki do gry nie wspominając. A że swego czasu wzięli go do Realu? Proste, pasował idealnie do filozofii „Zidanes y Pavones”. Jeżeli ktoś takiego pokroju trafia do Palermo, niech Genoa zainwestuje w Piotra Stawarczyka, a Lazio w Adriana Klepczyńskiego. Podobnie pasowaliby do nowego zespołu.
W sezonie 2010/2011 Glik potrenuje kilka razy z Palermo, zanim trener wreszcie zobaczy kogo mu sprowadzono, a dużo lepszy od niego Sadlok będzie męczył się w Ruchu Chorzów, który, w aktualnym składzie, będzie bronił się przed spadkiem. A wszystko na rok – dwa lata przed polsko ukraińskim turniejem. Przykry to obraz polskiego futbolu.
Jan Tomaszewski powiedział, że to była pornografia, a nie futbol i po takim czymś należy Smudę dyscyplinarnie pogonić. Nas niespecjalnie dziwi to, co dzieje się z polską kadrą, bo już od początku byliśmy raczej przeciwko kandydaturze Franza. To chyba ostatni dzwonek, by Smudzie powiedzieć „good bye” i zatrudnić trenera nieco rozsądniejszego, przede wszystkim z większą wiedzą taktyczną. Tyle tylko, że to raczej pobożne życzenia. Grzegorz Lato zwalniający „Franza” i powołujący w jego miejsce szkoleniowca z zagranicy to obraz mniej więcej tak realny jak Glik wyłączający na Euro 2012 z gry Andrija Arszawina.
Według Dariusza Dudki byliśmy dla Kamerunu równorzędnym rywalem i gdyby nie rażąca nasza nieskuteczność, skończyłoby się remisem 3-3. Maciej Iwański – komentator TVP – po pierwszej połowie bronił przegrywających 0-1 Polaków, by po 90 minutach dramatycznie pytać co dzieje się z naszą reprezentacją. Tymczasem w drugiej połowie nie zmieniło się nic – Polacy przez cały mecz byli o klasę gorsi od Kamerunu. Jednej z najsłabszych drużyn mundialu, która grała w eksperymentalnym składzie, w dodatku z tymczasowym trenerem. Okazało się, że jeden piłkarz znakomity i dziesięciu graczy przyzwoitych w zupełności wystarczy, by pognębić biało – czerwonych.
Od razu na wszelakich portalach i forach znów zaczęło pojawiać się nawracające zdanie, że polscy piłkarze to banda partaczy, z których nawet Mourinho czy Del Bosque nie ulepiłby graczy przynajmniej przyzwoitych. Odważę się zakwestionować tą tezę a nawet pójść dalej i stwierdzić, że od dawna polska piłka nożna nie miała takiego potencjału wśród piłkarzy ofensywnych. Lewandowski? Najlepszy wysunięty napastnik od czasów Juskowiaka i Kowalczyka, co powinien udowodnić w Dortmundzie. W środku pola dobrze prezentuje się Rafał Murawski a i Obraniak, powinien wypalić, jak pozostali koledzy będą nadążać za jego pomysłami na grę. Spójrzmy na skrzydła – jest Błaszczykowski, jest Sławomir Peszko, wreszcie są też Adrian Mierzejewski i Kamil Grosicki – cała czwórka powinna podczas polsko – ukraińskiego turnieju załapać się do meczowej kadry, a ostatni z wymienionych może też występować w ataku. A przecież jest też Ebi Smolarek, który niewykluczone, że w Polonii wypali, jest w Lechu Jacek Kiełb, który już niedługo może być lepszy od Peszki. Jest Artur Sobiech.
No właśnie – Sobiech. To klasyczny przykład, pokazujący co z opisywanym potencjałem robi Franciszek Smuda. Selekcjoner powoływał napastnika Polonii jedynie po to, żeby wprowadzać go na boisko na końcowe sekundy. Po co? - Żeby się ograł, żeby poczuł atmosferę wielkiego meczu – powie pewnie Smuda. Dziennikarze nie wierzą, słusznie doszukując się pewnych układów selekcjonersko – menadżerskich. A Sobiech przeciętnemu kibicowi kojarzy się przez to wszystko nie ze świetną gra w ubiegłym sezonie w Ruchu Chorzów, a z próbą wyżebrania koszulki od Fabregasa. Ale zostawmy Sobiecha. Na lewej flance „Franz”konsekwentnie stawiał na Macieja Rybusa, który w ubiegłym sezonie „grał” jak cała Legia, a i w kadrze niczym się nie wyróżnił, pomijając jedno udane kopnięcie do bramki Kanady. Wśród skrzydłowych, wymienionych akapit wyżej, w hierarchii Smudy Rybus ustępuje jedynie Błaszczykowskiemu, co nader ciężko zrozumieć.
Widać, że Smuda uważnie oglądał Mundial, słuchał też najwidoczniej wymądrzającego się w studio Jerzego Engela, bo w środowy wieczór ustawiał swój zespół niczym Maradona Argentynę. Najpierw posłał w bój jedenastu piłkarzy wprost stworzonych do gry klasycznym ustawieniem 4-4-2, kazał im jednak na murawie uformować choinkę. Efekt? Brożek, niczym Messi w RPA, schodził do środka próbował rozgrywać, następowały straty. A jak wiślak był w pierwszej linii, robił to Lewandowski, który Davidem Villą nie jest i gry na skrzydle czy w drugiej linii łatwo się nie nauczy. Szczyt wszystkiego nastąpił jednak w drugiej połowie, kiedy Franz zdjął Murawskiego i Dudkę, a na boisku w pewnej chwili znajdowało się czterech skrzydłowych. Młody Matuszczyk, niczym Mascherano u Maradony, był właściwie jedynym piłkarzem w środku i musiał mierzyć się tam z dwoma, trzema przeciwnikami. Z kolei Lewandowskiego wspierali kolejno – Rybus, Błaszczykowski, Peszko i Mierzejewski – dwóm ostatnim Franz kazał chyba ustawić się bardziej w środku, lecz wyglądało to przekomicznie. Cieszmy się, że przegraliśmy tylko 0-3. - Kamerun gra dużo lepiej niż na Mundialu – przekonywał telewidzów Iwański i chyba niestety sam wierzył w to, co mówi. Maćku, możemy cię zapewnić, że gdyby Eto'o i spółka zagrali jak przeciwko Danii, skończyłoby się z 1-7.
Od porządku swej pracy narzeka Smuda na brak klasowych obrońców i tutaj akurat wypada się z nim zgodzić. Tyle tylko, że i w tej kwestii czyni selekcjoner z sytuacji trudnej obraz nędzy i rozpaczy. Z lewą obroną rzeczywiście niewiele da się zrobić. Piotr Brożek? Przypomnijcie sobie Karabach. Kuba Wawrzyniak? Wolne żarty. Na prawej obronie widzimy na Euro Łukasza Piszczka, któremu może wyrosnąć konkurent w osobie Artura Jędrzejczyka z Legii. Na środku jest już minimalnie lepiej.
Każdy dość znający się na piłce Polak, oglądający ligowe zmagania, widzi wyraźnie, że Maciej Sadlok to urodzony, a przy tym naprawdę utalentowany środkowy obrońca, który na lewej stronie spisuje się o wiele gorzej. Duet stoperów Żewłakow – Sadlok wydaje nam się być jedynym względnie dobrym na tą chwilę rozwiązaniem na Euro 2012. Tymczasem obok „Żewłaka” wystawiany jest gość, który w rundzie wiosennej, obok Mateusza Kowalskiego, znacząco przyczynił się do spadku z ligi Piasta Gliwice. Teraz Kowalski pokazał co potrafi w dwumeczu z Karabachem, a Kamil Glik, bo o nim mowa, „popisał się” przy trzecim golu dla Kamerunu. - Brakuje im ogrania, muszą się dużo uczyć od bardziej doświadczonych piłkarzy – mówi o swoich młodych obrońcach Smuda. Ok „Franz” wszystko by się zgadzało, spójrz tylko, kto na pięć minut przed końcem Glika ośmieszył – 18-letni Aboubakar, który jeszcze trzy miesiące temu grał w lidze kameruńskiej.
Transfer obrońcy Piasta do włoskiego Palermo to jedna z najbardziej absurdalnych transakcji w dziejach polskiego futbolu. Może Sycylijczycy będą zmuszeni sprzedawać niektóre mecze i po prostu chcą mieć piłkarza, który w tego typu spotkaniach będzie mógł po prostu grać swoje? Może jak w skeczu Monty Pythona chcą pokonać rywali dowcipem, prezentując najsłabszego obrońcę świata? Ciężko doprawdy zrozumieć naiwność włoskich działaczy, bo przecież Glik, ani za dobrze się nie ustawia, ani nie gra jakoś doskonale głową, o wprowadzaniu piłki do gry nie wspominając. A że swego czasu wzięli go do Realu? Proste, pasował idealnie do filozofii „Zidanes y Pavones”. Jeżeli ktoś takiego pokroju trafia do Palermo, niech Genoa zainwestuje w Piotra Stawarczyka, a Lazio w Adriana Klepczyńskiego. Podobnie pasowaliby do nowego zespołu.
W sezonie 2010/2011 Glik potrenuje kilka razy z Palermo, zanim trener wreszcie zobaczy kogo mu sprowadzono, a dużo lepszy od niego Sadlok będzie męczył się w Ruchu Chorzów, który, w aktualnym składzie, będzie bronił się przed spadkiem. A wszystko na rok – dwa lata przed polsko ukraińskim turniejem. Przykry to obraz polskiego futbolu.
Jan Tomaszewski powiedział, że to była pornografia, a nie futbol i po takim czymś należy Smudę dyscyplinarnie pogonić. Nas niespecjalnie dziwi to, co dzieje się z polską kadrą, bo już od początku byliśmy raczej przeciwko kandydaturze Franza. To chyba ostatni dzwonek, by Smudzie powiedzieć „good bye” i zatrudnić trenera nieco rozsądniejszego, przede wszystkim z większą wiedzą taktyczną. Tyle tylko, że to raczej pobożne życzenia. Grzegorz Lato zwalniający „Franza” i powołujący w jego miejsce szkoleniowca z zagranicy to obraz mniej więcej tak realny jak Glik wyłączający na Euro 2012 z gry Andrija Arszawina.
Seus tópicos favoritos
Mensagens mais recentes