Tiempo:

Tus equipos:
Comunicación
Public account
  Zona PRO
1330 créditos
Comprar créditos
Estás en una cuenta pública. Si quieres jugar el juego o unirte a la discusión, tienes que loguearte. Si eres un usuario nuevo, debes registrarte primero.

  PowerPlay Magazine

Wtorkowe emocje, czyli Puchar Polski


Wtorkowe emocje, czyli Puchar Polski


Przepełnieni ogromnymi emocjami, z towarzyszącą nam od samego rana niecierpliwością
wyczekiwaliśmy tego ogromnego widowiska, którego świadkami mamy przyjemność być w każdy wtorek, niezależnie od tego, czy jesteśmy pierwszoplanowymi postaciami tego spektaklu, czy jedynie dopingującą naszych faworytów publicznością. Wydarzenie piękniejsze tym bardziej, że jednakowych emocji dostarcza w początkowej jak i w obecnej, decydującej fazie rozgrywek. Tym piękniejsze, że niezależnie od ligi i zajmowanego w niej miejsca szansę uniesienia pucharu w geście zwycięstwa ma każdy!

Puchar Polski... niepozorny Puchar budzący tak wiele emocji nie tylko wśród uczestników ale również wśród tych, którzy tą piękną przygodę już zakończyli, paradoksalnie przez szeroką rzeszę managerów traktowany jest mocno obojętnie. A to właśnie ten niepozorny, szerokim łukiem mijany Krajowy Puchar otwiera wrota do rywalizacji z drużynami światowej czołówki, z którą to po triumfie w Pucharze Polski przychodzi nam się zmierzyć w jednym z najbardziej prestiżowych turniejów hokejowych, w Pucharze Zdobywców Pucharów. Mimo to w kontekście ligowego bytu, walki o awans do wyższej klasy rozgrywkowej, rozgrywki pucharowe schodzą na dalszy plan. W dużej mierze powodem tego jest strach- aby z ligowego bytu nie stał się nagle ligowy niebyt, by zamiast walki o awans nie podjąć niespodziewanie walki o utrzymanie.

Nie zważając jednak na przeciwności losu, po uniknięciu płatanych przez ten los figli, których jak w poprzedniej tak i w tej edycji Pucharu Polski nie brakowało, wtorkowego, długo wyczekiwanego wieczoru czoła stawiło sobie podzielonych na 8 par, 16-u najwytrwalszych i chyba najszczęśliwszych (przynajmniej do godziny 18:30) śmiałków polskiej społeczności PPM. Każdy powtarzał, że etap osiągnięty dotychczas już jest sukcesem a każdy kolejny byłby pięknym marzeniem. W głębi duszy jednak każdy, choć uciekał od tego myślami, które mimo wszystko wciąż wracały, to wierzył, że ten dzień może być bardzo szczęśliwy- szczęśliwszy od wtorku, tego sprzed siedmiu dni.

Los w Pucharze płata figle- to wiemy. Nie szczędził nas jednak również w czwartkowy wieczór, kiedy to podczas losowania par 1/8 finału połączył ze sobą obrońcę ubiegłorocznego tytułu tychże rozgrywek z finalistą ubiegłorocznych rozgrywek Ekstraligi. Aby przedstawić sprawę jaśniej- połączył ze sobą dwie najlepsze drużyny pod względem średniej oceny występujące w Pucharze na tym etapie rozgrywek a pojedynek ten wspólnie okrzyknięto przedwczesnym finałem Pucharu Polski. Do boju, którego laurem miał być awans do fazy ćwierćfinałowej przystąpiła dowodzona przez komancha "Hokejowa Drużyna Marzeń", która na własnej hali, na Dreams Arena gościć miała Unię O marcina972. Dreams Arena zapełniona w pełni, a bilety na mecz zeszły jak świeże bułeczki w ciągu dwóch dni od wylosowania par. Tłum 1600 kibiców mocno dopingował swoich pupili przekrzykując się nawzajem. Nie zabrakło biletów dla VIPów, którymi to komanch obdarował swoich ligowych rywali aby w tym jednym dniu zawiesili broń i wspólnie dopingowali HDT.
Pojedynek niezwykle emocjonujący od pierwszych minut, chociaż innego też się nie spodziewano. Początek meczu to spokojne badanie rywala, stopniowe przesuwanie się do przodu z jednoczesnym zabezpieczeniem tyłów. W 4-ej minucie na prowadzenie wyszli Unici, w 6-ej bramką odpowiedzieli podopieczni komancha. Akcja za akcją, która przemieszczała się z jednej pod drugą bramkę po dwóch tercjach dawały jednakową ilość strzałów, w bramkach także równo. Na tablicy świetlnej wynik 3:3 choć w pewnym momencie gospodarze prowadzili już dwiema bramkami. Wiadomym faktem było, że mecz będzie ciężki dla obu ekip jednak horror jaki wydarzył się na Dreams Arena przerósł wszystkich. Chyba scenariusze żadnego z kibiców nie przewidywały bramki w ostatnich sekundach meczu, a już na pewno nie bramki decydującej o losach spotkania. Dokładnie 33 sekundy przed ostatnią syreną czerwona lampka zaświeciła się nad bramką Unitów. HDT Hockey Dream Team - Unia o 4:3- mały finał mamy za sobą. Po takim spotkaniu szansa na obronę tytułu z pewnością zwiększona kilkakrotnie.

Spośród czterech drużyn reprezentujących w Pucharze ligę II.2 już na tym etapie los połączył ze sobą dwie z nich. Pewne przed tym pojedynkiem były dwie rzeczy- w kolejnym etapie liga II.2 będzie miał swojego przedstawiciela ale na pewno nie będzie miała ich, jak do tej pory, czterech. Aby nie kombinować z nazwą pojedynku jako miałby to być pojedynek derbów Śląsko-Dolnośląskich, który nie do końca mógłby pasować, los tym razem ułatwił nam życie- pojedynek ten okrzyknięto derbami ligi II.2. Manager gospodarzy dzisiejszego meczu, billyt, tuż po wylosowaniu sąsiada z ligowej tabeli zareagował śmiechem dodając później: "Jestem zadowolony z losowania i domyślam się, że Lisard też". Wypowiedź właściwie wymijająca, a klucz do niej należało odnaleźć w Smoczym Gnieździe, w którym to Smoki pod dowództwem billyta podejmowały kierowany przez Lisarda- Gloomy Team. Gospodarze od samego początku szturmem ruszyli na bramkę rywala. W oczy raziła ultra-ofensywna taktyka która miała być kluczem Smoków do zwycięstwa w tym bratobójczym pojedynku. Po dwóch tercjach przewaga gospodarzy w strzałach, w bramkach również, choć tylko skromne 2:1. Początek trzeciej tercji to szybka bramka Smoków, którzy nie spodziewali się, że to jedynie dobre złego początki. Nagle role odwróciły się. Zmęczonych ciągłymi atakami gospodarzy serią bramek stopniowo dobijali goście. W smoczym gnieździe z każdą bramką dla Gloomy Team ponad półtoratysięczna publiczność regularnie cichła. Takiego dramatu po dwóch obiecujących tercjach Smoki z pewnością się nie spodziewały. Smoki - Gloomy Team 3:5. Aby znaleźć potwierdzenie w proroczych słowach billyta- do 42 minuty billyt był zadowolony z losowania, od 42- Lisard też.

Pojedynek pierwszoligowca z drużyną trzecioligową na pierwszy rzut oka wydawać mógłby się widowiskiem jednostronnym, jednak nic bardziej mylnego. Historie pucharowych pojedynków niejednokrotnie pokazały, że w turnieju, w którym o awansie decyduje tylko jeden mecz zdarzyć się może wszystko. Przed spotkaniem obaj managerowie pozostawali anonimowi, wyczekiwali z niecierpliwością co wydarzy się w "Janku" na stadionie Kędzierzyna-Koźle, który gościł trzecioligowy zespół z Mazowsza- Carrion. Obie drużyny preferowały ofensywny styl gry, choć momentami gospodarze zmuszeni byli nawet do kilkuminutowego przebywania we własnej strefie defensywnej. Przewaga wyraźna drużyny Carrion, jednak zbyt rażąca nieskuteczność nie pozwoliła na odzwierciedlenie gry w postaci wyniku. Mecz zakończył się wynikiem 3:2 dla Kędzierzyna-Koźle, którzy mieli sporo szczęścia, że presja trzecioligowego klubu na tak wysokim szczeblu rozgrywek zaważyła o rezultacie tego spotkania.

To największy sukces Orłów, ale czemu nie miałoby być jeszcze lepiej?- powiedział przed
dzisiejszym meczem Goombee, manager Orłów Starogradzkich, którzy na własnym stadionie, Stadionie im. Kazimierza Deyny gościć miały drużynę jacwina77- ONLY KTH. Zadanie nie łatwe dla gospodarzy, jednak który mecz na tym etapie można nazwać łatwym?
Orły z respektem dla rywala rozpoczęły ten mecz defensywnie skupiając się na możliwości wykorzystania błędów rywala. Z drugiej strony ONLY KTH również nie kwapili się z odsłonięciem bramki przed rywalem, choć do ataków byli bardziej skłonni. Ciągła zmienność dominacji na boisku i nierówna gra obu drużyn sprawiała wrażenie, że żadna z drużyn nie chce w tym meczu odnieść zwycięstwa, a może stawka meczu obie te drużyny przerosła? Od 34-ej minuty Orły prowadziły, a ONLY KTH nie zamierzało odrobić strat. Gra na zwłokę opłaciła się jednak gościom, kiedy to 10 minut przed końcem spotkania strzelili uśpionym Orłom bramkę wyrównującą, a przed syreną końcową dołożyli jeszcze dwa trafienia. Komplet 1650-u kibiców oklaskami nagrodził ostatnie minuty spotkania, mimo, iż przez ten czas dominacją absolutną popisał się zespół rywala. Orły Starogradzkie - ONLY KTH 3:5

KS Killers
to kolejny pojedynek drużyny pierwszoligowej z trzecioligowcem. Przed tym meczem doszło do niecodziennego incydentu kiedy to SiGiR, manager Glink Gorlice z nieznanych przyczyn opuścił stadion a powrotne przekroczenie bram wypełnionego po brzegi Intalek Arena bez biletu było niemożliwe. Kilkuminutowe machanie legitymacją managerską nie pomogło. SiGiRa odebrano jako jednego z natrętnych kibiców, który za wszelką cenę "na kocią łapę" pragnie zobaczyć w akcji drużynę swoich pupili. Kilka minut przed rozpoczęciem spotkania bilet SiGiRowi podarował jeden z przystadionowych "koników". Obyło się więc bez interwencji ochrony, a SiGiR mógł już spokojnie opuścić rękawy i przekroczyć stadionową furtkę.
Incydent z biletem, a raczej z jego brakiem wydawać się mógł największym koszmarem SiGiRa tego dnia. Nic bardziej mylnego. Większy koszmar zagwarantowali mu jego podopieczni, którzy właściwie byli tłem w jednostronnym meczu. KS Killers kontrolowało spotkanie od pierwszych minut i ani na moment nie dało przejąć rywalowi inicjatywy. Pod koniec trzeciej tercji SiGiR ponownie opuścił stadion tym razem z przyczyn wszystkim nam znanych. KS Killers - Glink Gorlice 7:2- trudno powiedzieć jaki wpływ na wynik spotkania miał przedmeczowy incydent.

Kibice na Old Man's Arena, którzy przybyli dopingować swoją drużynę mogli przewidzieć choć część opcji taktycznych, które radaos zastosuje w meczu przeciwko SIEKIERKOM Sosnowiec. Wiadomo było, że gospodarze traktują mecze pucharowe bardzo luźno- Jak zagram wyżej i nie awansuję to bym się chyba pociął- powiedział manager Old Man's- Wolę nie ryzykować [życia]- dodał. Z drugiej strony Sosnowiczanie, którzy jako główny cel w tym sezonie postawili sobie właśnie Puchar Polski i nie wybaczyliby sobie porażki po meczu, w którym na lodzie nie zostawiliby resztki swoich sił.
Goście rozpoczęli przestraszeni, widać było, że bardzo chcą jednak nie bardzo potrafią. Skupiali się bardziej na obronie, albo właściwie nie potrafili opuścić własnej strefy obronnej. Mądrze prowadzony zespół radaosa dość szybko wykorzystał problem ze stresem jaki wdał się w szeregi zawodników przeciwnika. Po 12-u minutach dwubramkowe prowadzenie pozwoliło na pełną kontrolę meczu. Na jedną bramkę zespół Old Men's odpowiadał dwiema. Akcje z końcówki meczu świadczyć mogły jednak o zbyt dużym rozluźnieniu gospodarzy, które to starały się wykorzystać SIEKIERKI. Atmosfera coraz gorętsza a podgrzewały ją kolejne bramki Sosnowiczan, którzy, wydawało się momentami, są w stanie odrobić straty. Bramka 3 minuty przed syreną końcową dla gospodarzy jednak zaważyła i wszelkie złudzenia SIEKIEREK z Sosnowca o jakimkolwiek pozytywnym rezultacie w tym momencie przestały istnieć. Old Man\s - SIEKIERKI Sosnowiec 6:4

Pojedynek pomiędzy KP Piotr i MOO YOUNGSTERS sympatykom przedmeczowych debat przysporzyć mogły nie lada emocji. Obie drużyny miały bowiem mocne argumenty aby w tych rozgrywkach zaistnieć. Nieprzespane noce, ciągłe bóle głowy i pomysły trzech taktyk na minutę co minutę nie rozstawały się z oboma managerami nawet na krok. Rix ostatnio spędził mniej czasu z drużyną, nie udzielał się też zbyt często publicznie. Wszystko po to, by nieświadomie nie ujawnić rywalowi choćby rąbka tajemnicy związanej z planem taktycznym na ten mecz, który KP Piotr bez skrupułów mógłby wykorzystać. Usta managerom otworzyły się w trakcie meczu kiedy to KP Piotr po pierwszej tercji ujawnił z uśmiechem na twarzy, że porażka w tym meczu nie spowoduje u jego osoby rozlewu łez- Liga jest dla mnie priorytetem. Z tego powodu pierwsza decyzja- garam PICusia- wyjaśnił.
Oszczędność energii widoczna była na tafli, gdzie niefrasobliwa gra w obronie spowodowała bezsensowną utratę bramki za bramką. Mimo, że po 7-u minutach gospodarze prowadzili jeszcze 2:1 to po 33-u było już 2:6. Gdy wydawało się, że MOO YOUNGSTERS przejęło całkowicie kontrolę nad meczem to utrata bramki w przewadze i dołożenie po minucie kolejnej pozwoliło gospodarzom odżyć i uwierzyć, że ten mecz nie jest jeszcze zaprzepaszczony. Do końca spotkania bramki już jednak nie padły. KP Piotr - MOO YOUNGSTERS 4:6

Mam aktualnego mistrza Polski za przeciwnika, więc może być różnie- tak losowanie na szybko ocenił pozor, manager drużyny Pozor Krynica, która w tym pojedynku pełnić miała rolę gościa na Kielce Arena- stadionie drużyny prowadzonej przez Andrzeja- HC Korona Kielce. Sądząc po wypowiedzi losowanie trudne, nie ze względu na mistrza Polski, którym Kielecki klub z resztą nie jest, ale na stres jaki towarzyszył pozorowi już podczas losowania. W jakim więc stanie pozor poprowadzi mecz? "Fakt, był ostatecznie 3, ale i tak to nie umniejsza mu sukcesów"- sprostował później pozor. W jednym się jednak nie pomylił- mogło być różnie- i było... było bardzo różnie.
Różność meczu polegała na tym, że Pozor Krynica strzelała a HC Korona Kielce trafiała. Dominacja gości w każdej z tercji w żaden sposób nie przełożyła się na ostateczny wynik spotkania. 2 razy więcej strzałów w dwóch pierwszych tercjach i 4 razy mniej bramek- różniej być chyba nie może. HC Korona Kielce - Pozor Krynica 4:1

Tym samym marzenia 8-u ekip spełniły się. Choć meczy niewiele, to różnych przypadków niespodzianek nie zabrakło. Odpadł faworyt, który przegrał wygrany mecz. Przeszedł faworyt, który wygrał przegrany mecz. Był mecz jednostronny i mecz, w którym inicjatywę drużyny przejmowały na przemian. Był mecz, którego losy rozstrzygnęły się w ostatnich sekundach. Czegóż więc chcieć więcej?

Losowanie rundy ćwierćfinałowej odbędzie się już w najbliższy czwartek. Z koszyka pierwszego rozlosowane będą: HDT Hockey Dream Team, Kędzierzyn-Koźle, KS Killers oraz Old Men's. Ich potencjalnymi rywalami rozlosowanymi z koszyka drugiego są: HC Korona Kielce, MOO YOUNGSTERS, ONLY KTH i Gloomy Team. A więc już w czwartek czeka nas przedsmak kolejnych emocji jakie gwarantują nam kolejne mecze Pucharu Polski mimo, iż pary są nam jeszcze nieznane!





Valorar artículo: Malo - Normal - Excelente     Visitas únicas: 150

Súbelo a Facebook   Súbelo a Twitter   Súbelo a MySpace