Co te nasze orły, czyli reprezentacja Polski [R]
Po czterech mundialach w "szczypiorniaku" biało - czerwoni docierali w głąb turnieju zajmując czołowe miejsca. Jednak najważniejszego trofeum nie udało się podnieść ani razu. Przez wszystkie sezony naszym selekcjonerem był doświadczony Sherion. On niestety nie potrafił znaleźć recepty na odniesienie największego sukcesu. Miejmy tylko nadzieję, że na piątych mistrzostwach świata uda nam się wygrać razem z nowym trenerem - LUZAKIEM!
Zacznijmy, więc od pierwszej edycji rozgrywanych na portugalskich ziemiach. Nasza kadra została rozstawiona w grupie 2. Ich rywalami byli Szwedzi, Francuzi, Kanadyjczycy, Ukraińcy i Duńczycy. Przez pierwszą fazę "nasi" przeszli jak burza przegrywając tylko ze Szwecją. Podsumowując wyszliśmy z grupy z pierwszej lokaty (8 pkt). Na nas czekali już Serbowie, którzy łatwo nam ulegli 34:25. Takim samym wynikiem mecz zakończyli Bośniacy zwyciężając w 1/8 finału z Białorusinami. My jednak potwierdziliśmy naszą genialną dyspozycję pokonując przeciwnika 37:30. W półfinale mieliśmy się zmierzyć z odwiecznymi rywalami. Rosjanie byli przed spotkaniem pewni siebie co pokazała pierwsza połowa, w której nie oddawali za wygraną. W drugiej części meczu coraz bardziej zbliżali się do nas, ale nie wystarczyło im czasu przegrywając z nami 25:28. W ostatnich 60 minutach czekaliśmy na konfrontację ze Słoweńcami. Zwieńczeniem turnieju była nasza klęska z drużyną z Bałkanów - 27:30.
Wiadomo, apetyt rośnie w miarę jedzenia, dlatego każdy oczekiwał ponownego "wtargnięcia" do finału, a tam rozprawić się z rywalem na naszą korzyść. W fazie grupowej drugich MŚ zaczęliśmy rozkręcać się na dobre nie przegrywając ani jednego meczu. Najgorszym dla nas rezultatem okazał się mecz z Ukrainą. Zremisowaliśmy wtedy 28:28. Oczekiwania były ogromne, a więc zakończenie turnieju zaraz po rundzie grupowej nie wchodziło w ogóle w grę. "Spacerek" z Chorwatami skończył się dla nas koszmarem. Słabsza dyspozycja dnia czy zlekceważenie przeciwników, do dziś nie wiadomo co się stało... Dało nam to jednak prognostyk, który świadczy o tym, że nie wolno patrzyć z góry na ekipy z Bałkanów.
Gdy nadeszła pora na kolejne "męczarnie" mało kto widział w nas potencjał do tryumfu. Po zeszłorocznych mistrzostwach nawet najbardziej zagorzali kibice polskiego "szczypiorniaka" nie sądzili, że możemy zajść aż tak daleko. A tu niespodzianka... Podopieczni Sheriona chcieli za wszelką cenę pokazać, że "16" nie jest ich marzeniem. Na początku nic nie prognozowało nam takiego rezultatu. Przegrana ze Słowakami i remis z Bułgarią. Nie było dobrze... Choć wyszarpaliśmy drugie miejsce walcząc o nie z Finami, to martwiła nas porażka z południowymi sąsiadami. Na początku drabinki turniejowej trafiliśmy na Duńczyków. Przeprawa nie była za najłatwiejsza, ale poradziliśmy sobie pokonując Skandynawów 30:26. Potem zmierzyliśmy się z reprezentacją Węgier. Był to najspokojnieszy pojedynek na tym mundialu. Wynik końcowy - 33:26. Potem przystanek - Serbia. Mieliśmy coś do udowodnienia zespołom znad Morza Adriatyckiego, ale był to jednocześnie rewanż za 1/8 finału I edycji MŚ. Rezultat był dla nas korzystny, bo było 33:38. Niestety nasz ostatni sukces... W finale zagraliśmy ze Słowakami - naszym grupowym rywalem. Po raz drugi schodziliśmy z parkietu pokonani. Tym razem 30:32. Pozostało nam tylko czekać na przyszłoroczny turniej.
W sezonie 6 nadzieje przyszły z powrotem. Udany poprzedni start zostawił nam wspaniałe wspomnienia. W tym roku chcieliśmy powtórzyć wyczyn, choć marzeniem byłoby mieć złoty medal. Początki nie były takie jakie byśmy chcieli, ale cóż... byliśmy w najmocniejszej grupie. Remis z Bośnią, porażka z Chorwatami i znów przypomniały się złe bałkańskie chwile. Dość łatwo nam poszło z Finami i dwukrotnymi mistrzami świata - Słoweńcami. W 1/8 finału czekali na nas Bułgarzy. Teoretycznie bardzo łatwy mecz, ale tak nie było. Po ciężkim starciu uporaliśmy się wygrywając 28:27. Trzeci raz w historii spotkaliśmy się z Serbami. I na nasze szczęście przysłowie "do trzech razy sztuka" się nie sprawdziło. Na tablicy wyników - 32:27. Później Słowenia. Historia naszych spotkań nie była dla nas korzystna. Jednak teraz nie byli oni w dobrej formie. Pokonaliśmy ich aż 35:25. Trzeci finał i niestety trzecia porażka. Tym razem Łotysze stanęli na naszej drodze. Ulegliśmy im 24:26.
No i cóż ? Nie jesteśmy najszczęśliwszą drużyną, ale mamy potencjał do złotego krążka. Do zobaczenia za rok!
Artykuł kandydata do magazynu PowerPlayManager.
Súbelo a Facebook Súbelo a Twitter Súbelo a MySpace