Na zapleczu wielkiej piłki: Szmacianka kontra Autosan
Dzisiejszy piękny dzień w magazynie poświęcimy twórczości czytelników. Zagości u nas bardzo dobry felieton napisany przez LeoDarra. Zagościmy przez chwilę w „otchłani" IV ligi ;-) Jak widać tam każdy kolejny dzień jest trudniejszy od poprzedniego ;-)
--------------------
Dzień 72, sezon 10
Po długiej serii nieprzegranych meczy przyszedł czas na poważniejsze wyzwanie. Tym razem mieliśmy pojechać do Szmacianowa na mecz z wiceliderem naszej czwartej ligi - Szmacianką. Nie oczekiwałem za wiele, bo krezusi ostatnio sporo wydali na transfery i się porządnie wzmocnili. Moi najlepsi i najbardziej obiecujący kopacze opijali właśnie ostatni dzień na obozie treningowym, a na wyjazd wysłałem resztę. Na szczęście do Szmacianowa było tylko nieco ponad 100 km i nasz kierowca, pan Zdzisiek, obiecywał, że 30-letni autosan, którym zwykle się telepiemy na mecze, powinien dać radę obrócić w obie strony... Oby, bo jakby wyszło PKS-em zapitalać, to przez Wieluń byśmy musieli się męczyć jakieś 4 godziny w jedną stronę.
Na miejscu gospodarze upchnęli nas do szatni wielkości pudełka od zapałek i zaczęliśmy się przygotowywać do pojedynku.
Po przebraniu się trener Ciamciara rozpoczął odprawę przedmeczową i jak zwykle zaskoczył nas błyskotliwą taktyką, opracowaną w pocie czoła na mecz:
- Chłopy! Bedzie cienżko! Gramy na remis i niech obaczę jakiego grajka poza napadziorem na połowie Szmacianki, to nogi z d... powyrywam!
Polacy i grupa Słowaków z Czechem, który się z nimi trzymał, potakiwali niemrawo głowami. Nasz tłumacz, pan Ciołek, nauczyciel angielskiego z gminnej szkoły, z entuzjazmem zaczął reszcie przekładać na język Szekspira przemyślenia Ciamciary:
- Keep the ball on our half!
- Żaden nie ma prawa przebiec dziesięciu metrów z piłką na własnych nogach! Oni majom te.. no.. wysokie umientności, a my mamy twarde kości! - trener zarechotał z zadowolenia, że mu taki rym wyszedł.
- Kill them all and their mothers too! - przełożył z mściwą satysfakcją Ciołek.
Doświadczony skrzydłowy Borchulski z namaszczeniem zmienił ochraniacze na grubsze, a madziarski napastnik Gyula Györke zgrzytnął zębami i mruknął pod nosem - Eltöröm minden csontot!
- Postawimy, jak to gadajom, autobus w bramce! - zakończył Ciamciara, a pan Zdzisiek się nagle ożywił i zapytał:
- To mam przeparkować?
Ukryłem twarz w dłoniach...
Było nieźle, ale nie beznadziejnie. Mimo jedenastu celnych strzałów wepchnęli nam tylko jednego gola. Dwumetrowy Szwab Patzelt odsunął sobie naszego cherlawego obrońcę i w 11' minucie kulnął z ósmego metra nomen omen „szmatę" przy lewym słupku rozpaczliwie interweniującego Słowaka Bagyinskiego. Poza tą jedną sytuacją Słowak szalał w bramce i nawet się znalazł w jedenastce kolejki! Okrągłe zero naszych celnych strzałów w obliczu geniuszu taktycznego naszego trenera jakoś mnie specjalnie nie zdziwiło. Przy twardej obronie załapaliśmy tylko dwie żółte, tyle że jedną z nich dostał nasz nadpobudliwy Węgier i sobie odpocznie w następnym spotkaniu.
Zadowoleni gospodarze po meczu cichcem nam sprezentowali skrzynkę browaru, więc wracaliśmy raczej na wesoło. Jutro wrócą skacowane gwiazdki z obozu i na treningu znowu się pobawimy w zakłady, kto szybciej zacznie haftować po rozgrzewce nieocenionego Ciamciary...
--------------------
Zachęcam każdego kto ma ochotę do tworzenia... żadna próba zaistnienia w magazynie nie przejdzie bez echa. Jeśli uważasz, że dasz rady sklecić „kilka" porządnych zdań na ciekawy temat lub w ciekawej formie na pewno znajdziemy miejsce aby cała społeczność mogła cieszyć się ciekawą lekturą.