Czas:

Twoje drużyny:
Komunikacja
Public account
  Strefa PRO
1330 kredytów
Kupno kredytów
Jesteś na koncie publicznym. Jeśli chcesz grać lub uczestniczyć w dyskusji, musisz się zalogować. Jeśli jesteś nowym użytkownikiem, musisz się najpierw zarejestrować.

  PowerPlay Magazyn

Jeden z nowych redaktorów - Matavermis, analizuje sytuację polskiego hokeja.


Jeden z nowych redaktorów - Matavermis, analizuje sytuację polskiego hokeja.

W naszym krajowym hokeju panuje obecnie sezon ogórkowy. Pierwsza fala wzmocnień za nami, w lidze pojawiło się kilku nowych zawodników, kilku ją opuściło. Czekają nas zapewne jeszcze jakieś zmiany kadrowe, ale nie oszukujmy się - będą one dokonywane niemal wyłącznie przez tych, którzy nie zdołali wcześniej wyłapać tych lepszych wolnych agentów. Ale kto wie, może i tym razem trafi na nasze ligowe tafle jakiś nowy Kostuch.

Jeśli chodzi o zawodników, którzy mogą wyjechać - głównie czynią to zagraniczni najemnicy. W zeszłym sezonie mieliśmy za granicą dwóch zawodników, na których mogła liczyć kadra: Adama Borzęckiego (niemiecki drugoligowiec Schwenninger Wild Wings) i Jarosława Rzeszutkę (francuski Les Gothiques d\'Amiens). Nie liczę tu Damiana Kapicy czy Bartłomieja Pociechy, ponieważ oni grali w zespołach juniorskich. W maju Rzeszutko wrócił do Unii, natomiast jest też jedna perełka, której transfer może zrobić naprawdę wiele dobrego dla rozwoju polskiego hokeja. Wyjechać ma szansę bramkarz Kamil Kosowski (JKH), którego na testy wziął HC LEV Praga. Co tu dużo pisać, jeśli Kosowski przejdzie te testy, zacznie grać w innej galaktyce aniżeli grał dotychczas. Jestem realistą i nie liczę na to, by bramkarz Jastrzębia od razu mógł wskoczyć do pierwszego składu drużyny z Pragi, ale dla niego same treningi i ewentualna gra w Extraligowej farmie HC LEV będzie znakomitym bodźcem do rozwoju. A zawodnik, w szczególności bramkarz, który zbiera doświadczenia w silnej zagranicznej lidze, byłby sporym wzmocnieniem kadry hokejowej, której poziom zdecydowanie odbiega od ogólnych standardów - gramy w trzeciej lidze światowej (de facto tym poziomem jest Dywizja IB), czyli droga awansu do Elity musi trwać co najmniej dwa lata. Chce się rzec wręcz, że ciągle dwa lata, bo w tym sezonie kadra seniorów przegrała awans z Południowymi Koreańczykami grając na własnym lodowisku!

Taka sytuacja jest nie do pomyślenia, ale... No właśnie. W jakim miejscu znajduje się obecnie nasz polski hokej? Jak zaznaczyłem, nasi zawodnicy nie są gorącym towarem rozchwytywanym przez zagraniczne kluby podczas kolejnych okienek transferowych, z czego wniosek, że zagraniczne kluby rzadko szukają wzmocnień w PLH. Dlaczego tak się dzieje? Wyznacznikiem poziomu gry naszych hokeistów mogą być ostatnie wyniki podczas imprez mistrzowskich, zatem przyjrzyjmy się, co ostatnio osiągały nasze zespoły narodowe:


- Kadra Seniorów - 2 miejsce w Dywizji IB czyli przed nami jest jeszcze 23 inne reprezentacje seniorskie (16 w elicie, 6 w dywizji IA i zwycięzca Dywizji IB)! Taka sytuacja to katastrofa, chyba nawet większa niż spadek do tej trzeciej ligi rok wcześniej. W hokejowych Mistrzostwach Świata Seniorów w tym sezonie wzięło udział 46 zespołów, czyli Polska otwiera drugą połowę rankingu! Hokej to nie piłka nożna. Tu nie ma ponad 200 federacji tak jak w przypadku kopanej. Obecnie IIHF ma 70 członków, ale liczą się tak naprawdę tylko ci którzy grają w Elicie lub co najmniej balansują na jej krawędzi. Polacy w tym sezonie grali przeciwko Koreńczykom, Litwinom, Holendrom, Rumunom i Australijczykom na swoim lodowisku. I trzeba sobie otwarcie przyznać - zmarnowano niepowtarzalną okazję do awansowania na bezpośrednie zaplecze elity. W przyszłym roku naszymi rywalami, zamiast Korei (awans) i Australii (spadek), będą Ukraińcy i Estończycy, a turniej odbędzie się w Doniecku. Czy mamy szansę awansować? Wątpliwe. Na dzień dzisiejszy kadra nie ma nawet trenera. Co prawda dziennikarze piszą o znakomitym fachowcu z zagranicy, Kanadyjczyku Andy'm Murray'u, który ma objąć kierownictwo naszego zespołu narodowego, ale nie łudźmy się, jeśli nie znajdzie się hojny sponsor by opłacić kontrakt Murray'a, to trzykrotny Mistrz Świata nie przyjedzie nas uczyć hokeja. Pierwszym zwiastunem przyszłych Mistrzostw będą kwalifikacje olimpijskie, które rozpoczną się dla Polaków w listopadzie. Nie chcę przekreślać już teraz naszych szans na jakieś sukcesy w tej rywalizacji, ale będzie o nie niezwykle trudno, ponieważ w zasadzie nie ma gdzie szukać wzmocnień, wszak zawodnicy kadr juniorskich nie rokują, by byli solidnym wzmocnieniem pierwszej reprezentacji już w najbliższym czasie.


- Kadry Juniorskie (U-18 i U-20) - Rozgrywki juniorskie mają w Elicie tylko 10 zespołów, jednak niższe poziomy wyglądają tak samo jak w seniorskim hokeju - w turniejach rywalizuje po 6 zespołów. Turniej U-20 Dywizji IB (a jakże...) odbywał się w Tychach. Warto przyjrzeć się jak do tego doszło. Otóż w sezonie 2011 Polska U-20 rywalizowała jeszcze jeden stopień niżej, ponieważ w turnieju w 2010 roku w Gdańsku zajęła ostatnie miejsce przegrywając decydujący mecz z Chorwatami, którzy, o ile mnie pamięć nie myli, mieli w tamtym czasie bodaj 45 zawodników w wieku juniorskim bez podziału na kategorie wiekowe! „Dwudziestka" wykonała przynajmniej swoje zadanie w Rumuni w 2011 i ponownie mogła rywalizować w trzeciej lidze światowej, bo takim poziomem stała się Dywizja IB. W Tychach nasi zajęli 3 miejsce. Udało się nawet pokonać zwycięzców turnieju, Francuzów, jednak oni przystępując do ostatniej gry awans mieli już zapewniony. Trzecie miejsce w domowym turnieju nie jest szczytem oczekiwań kibiców, ale może to dla naszej „Dwudziestki" był szczyt możliwości.

Spójrzmy zatem na naszą drugą reprezentację, U-18. Zarówno w 2012 jak i w 2011 zajmowała ona przedostanie miejsca w swoich grupach. Co więcej, w tegorocznej edycji, rozgrywanej na Węgrzech, nasi juniorzy utrzymanie wywalczyli dopiero w rzutach karnych ostatniego spotkania z gospodarzami. Należy pochwalić naszą młodzież za wygraną próbę nerwów, ale sama walka do ostatniej sekundy meczu o zaledwie utrzymanie w trzeciej lidze nie przynosi chwały, tym bardziej, że o utrzymanie w tej kategorii wiekowej rywalizujemy niemal bez przerwy.

Analiza wyników tylko z ostatniego czasu prowadzi do prostych wniosków - Polski hokej jest chory. Wszystkie polskie kadry grają w trzeciej lidze światowej, a te dwie juniorskie, które wychowują hokejowy narybek, balansują nad przepaścią za którą jest czwarta liga. Z chorobą się nie walczy radząc sobie ze skutkami, ale likwidując przyczyny. A główną przyczyną jest fatalny stan szkolenia na poziomie juniorskim. Młodzi zawodnicy nie rozwijają się tak, jak mogliby, co nie powinno dziwić, przy „fachowcach", jacy ich uczą oraz warunkach, w jakich młodzież się uczy. Polskiemu hokejowi potrzebne są inwestycje w infrastrukturę, a przede wszystkim konieczny jest nowy system szkolenia hokejowego narybku, a mamy człowieka, od którego moglibyśmy się sporo nauczyć. Jest to jedyny Polak w Hokejowej Galerii Sław IIHF, Henryk Gruth, który obecnie zajmuje się szkoleniem zespołów juniorskich w Szwajcarii. Szwajcarzy kilkanaście lat temu mieli podobny problem do tego, z którym obecnie borykamy się w Polsce, ale tam po zdiagnozowaniu owego problemu zdecydowanie postawiono na szkolenie młodzieży, a afekty tych działań są doskonale widocznie - Helweci od dobrych kilku lat regularnie biją się o ćwierćfinał w mistrzostwach świata Elity, a o spadku dawno zdążyli zapomnieć, bo ostatni raz grali na zapleczu (jeszcze w dawnej Grupie B) w 1997 roku. Zatem powtarzam, dlaczego nie czerpać z tych wzorów, skoro Polak jest jednym z budujących potęgę szwajcarskiego hokeja?

Osobiście mam nadzieję, że najważniejsze wydarzenie sezonu ogórkowego, czyli wybory nowego zespołu kierującego PZHL, rzeczywiście przyniesie zmiany. Mam głęboką nadzieję, że Piotr Hałasik, nowy prezes, jest symbolem tych zmian, które w najbliższym czasie nastąpią. Życzę mu z całego serca, by udało mu się spełnić postulaty znalezienia sponsorów strategicznych, bo w naszych czasach o poziomie danej dyscypliny sportowej decydują pieniądze i jest to całkowicie normalna sprawa, że bez solidnych finansowych fundamentów nie można nic zbudować. Mam w końcu nadzieję, że reformę hokeja pan prezes rozpocznie tam, gdzie powinien - od dołu, od szkolenia młodych hokeistów, bo tylko solidny system szkolenia na etapach juniorskich może zbudować silne podstawy dla kadry seniororskiej. Praca z młodymi jest procesem długofalowym i musi zająć co najmniej kilka lat, ale jest to praca, którą warto wykonać, jeśli naprawdę zależy nam na regularnych sukcesach.